Ostatni dzień zimy trzeba było jakoś uczcić. A jak jest ważny powód to i cel musi być doniosły. Biję swój rekord przejechanego dystansu. Wybór padł na Jezioro Rożnowskie. Już w zeszłym roku przy okazji wyjazdu na Jamną miałem ochotę „zaliczyć” tą miejscówkę. Udało się dopiero w tym roku. Początkowo plan zakładał tylko dojazd do Gródka nad Dunajcem i powrót tą samą drogą. Ale po osiągnięciu pierwotnego celu, mając zapas w nogach i w czasie popatrzyłem na mapę i stwierdziłem, że w sumie dlaczego by nie objechać jeziora. Najpierw kolejno Bartkowa – Posadowa, wspomniany Gródek n. Dunajcem i kolejne miejscowości. Po przekroczeniu mostu na Dunajcu w Tęgoborzu pojechałem już główną drogą. Odebrałem sobie tym samym trochę widoków na jezioro ale wjechałem serpentyną w miejscowości Just, a po zimie to dobry sprawdzian formy. Ale po kolei. Wyjechałem z domu zaraz przed ósmą rano, izotonik, aparat (w sumie zbędny, zostałem przy fotografowaniu telefonem), batony, żelki, łatki i pompka. Resztę