Ostatni dzień zimy trzeba było jakoś
uczcić. A jak jest ważny powód to i cel musi być doniosły. Biję
swój rekord przejechanego dystansu. Wybór padł na Jezioro
Rożnowskie. Już w zeszłym roku przy okazji wyjazdu na Jamną
miałem ochotę „zaliczyć” tą miejscówkę. Udało się dopiero
w tym roku.
Początkowo plan zakładał tylko
dojazd do Gródka nad Dunajcem i powrót tą samą drogą. Ale po
osiągnięciu pierwotnego celu, mając zapas w nogach i w czasie
popatrzyłem na mapę i stwierdziłem, że w sumie dlaczego by nie
objechać jeziora. Najpierw kolejno Bartkowa – Posadowa, wspomniany
Gródek n. Dunajcem i kolejne miejscowości. Po przekroczeniu mostu
na Dunajcu w Tęgoborzu pojechałem już główną drogą. Odebrałem
sobie tym samym trochę widoków na jezioro ale wjechałem serpentyną
w miejscowości Just, a po zimie to dobry sprawdzian formy. Ale po
kolei.
Wyjechałem z domu zaraz przed ósmą
rano, izotonik, aparat (w sumie zbędny, zostałem przy
fotografowaniu telefonem), batony, żelki, łatki i pompka. Resztę
miałem uzupełniać w trasie. Skierowałem się w znaną już
okolicę Dunajca w Łukanowicach i tamtą drogą dojechałem do
Zakliczyna. Trasę ciut dokładniej opisałem TUTAJ. Przejdźmy zatem
do drogi od Zakliczyna. Tu możemy wybrać dwa warianty – albo
jechać prosto na Paleśnicę albo zjechać na Velo Dunajec. W
pierwszym wariancie dojeżdżamy do Bartkowej – Posadowej, w
drugiej do Czchowa. Ja wybrałem pierwszą opcję ze względu na to,
że od Paleśnicy drogi nie znałem a podjazdy wolałem pokonać w
pierwszej części dnia. Velo do dobra i bezpieczna opcja na powrót.
W Paleśnicy znajduje się sklep czynny
w niedzielę, także możemy uzupełnić zapasy. Mijam kościół z
osobami bardziej zainteresowanymi moją personą niż tym co mówi
ksiądz. Po kilku chwilach docieram do odbicia w lewo na Jamną ale
ja kieruję się dalej prosto. Przy okazji pokonuję pierwszy
delikatny podjazd. Później miejscowość Bujne i tutaj zaczyna się
pierwsza serpentyna, długa nie długa. Mi nie sprawiła wielkiego
problemu. Ze wzgląd na to ile kilometrów chciałem jeszcze
przejechać nie forsowałem tempa. Zatrzymałem się tylko raz na
szybkie zdjęcia. A później nagroda, bardzo szybki zjazd. Droga w
tym miejscu jest szeroka, widoczność nie jest najgorsza więc można
puścić wodzę fantazji przy prędkości, chociaż najszybszy zjazd
jak później się okaże jeszcze przede mną. Po kilku kilometrach
docieramy do Jeziora Rożnowskiego. Tutaj przez chwilę możemy
jechać ścieżką a raczej ciągiem pieszo rowerowym. Wjeżdżam do
Gródka. Jest marzec, wszelkie knajpy i wypożyczalnie sprzętu
wodnego są jeszcze nieczynne. Niestety brzeg jeziora jest bardzo
brudny, zaniedbany i mocno zapuszczony. Dawno nie byłem tu w sezonie
więc nie wiem jak to wygląda w wakacyjne miesiące. Jednak widok
kaczek dryfujących na kawałkach styropianu nie wygląda dobrze.
Szkoda, że Polska nie dba o takie miejsca bo to naprawdę perełka
południowej części naszego kraju. Co do samej jazdy – asfalt nie
jest pierwszej młodości ale jest w niezłym stanie. Jechałem na
zablokowanym uginaczu (mojego Suntoura nie można nazwać
amortyzatorem) i było nieźle. Droga przeplata się – trochę pod
górkę, trochę szybszych zjazdów. Po prawej stronie pomiędzy
drzewami cały czas widzimy jezioro.
Mniej więcej w Siennej zaczynam długi
podjazd (widoczny na zdjęciu panoramicznym poniżej). Według Google
Maps na szczycie znajduje się punkt widokowy na Tatry i jezioro.
Fakt, Tatry udało mi się zobaczyć (były dość mało wyraźne i
na zdjęciu ledwo co widać), natomiast widok na jezioro jest raczej
przeciętny. Ale satysfakcja z wjazdu na pewno jest. Dalsza część
trasy to znowu przeplatanka, jednak większość trasy prowadzi w dół
i znów mamy okazję do bicia rekordów prędkości, chociaż te
zakręty są bardziej zdradliwe niż poprzednie. Wjeżdżam do
miejscowości Wielogłowy i kieruję się w stronę mostu w Tęgoborzu
(jeśli odmienię którąś miejscowość w zły sposób to
przepraszam, podczas monotonnej jazdy zastanawiałem się nawet jak
przez przypadki odmienić np. Sukmanie...).
Co istotne od Gródka po raz pierwszy w
Wielogłowach są sklepy i dalej w Tęgoborzu mijam stację paliw i
Żabkę zaraz przy dużym, rekreacyjnym placu, z ławkami, stolikami.
Tutaj doładowałem się kawą i batonami. Podjąłem decyzję –
wspinam się na serpentynę w Juście. Jest najdłuższa i malowniczo
położona. Powoli wspinam się na górę i żałuję, że jest aż
tak duży ruch samochodów bo zamiast podziwiać widoki, skupiam się
na tym żeby nikt mnie nie przejechał. A chętnych jest dużo –
ciężarówki, busiarze, motocykliści... W dokładnie dziewięć
minut wyjechałem na górę, uwzględniając zdjęcia, uważam to za
niezły czas. I teraz... wietrze dlaczego trochę nie pomogłeś. Ale
nie narzekając do Łososiny Dolnej zjechałem nie schodząc poniżej
50 km/h. Piękny zjazd, droga szeroka, widoczność świetna.
Dodatkową atrakcją jest przelatujący zaraz nade mną samolot z
doczepionym szybowcem.
Dalsza droga wiedzie asfaltem w dobrym
stanie, trochę monotonna ale po kilku kilometrach możemy oglądać
malowniczo położony zamek Tropsztyn (03.2023 – nieczynny, nie
wiem do kiedy). I jesteśmy już nad Jeziorem Czchowskim, tu możemy
zatrzymać się na parkingu z ławkami, zaniedbanym chodnikiem i
wszechobecnymi śmieciami. Szybkie zdjęcia, doładowanie telefonu z
power banku i jadę dalej. Dojeżdżam do tamy w Czchowie, kilka
kilometrów wiejskim, aczkolwiek dobrym asfaltem i jestem na Velo
Dunajec w stronę Zakliczyna. Dziesięć kilometrów i Zakliczyn.
Łącznie przejechałem 120 kilometrów.
Kryzysu na szczęście nie miałem. Na pewno sporo pomogła mi
pogoda. Wiatr był słaby, temperatura oscylowała od 5 stopni rano
do 15 w najcieplejszym momencie. Trasa prowadzi ruchliwymi ulicami.
Znajduje się też na niej sporo podjazdów, trzeba to mieć na
uwadze planując wycieczkę. Według Stravy w ruchu byłem 6,10
godzin. Suma przewyższeń to 775 metrów. Średnia prędkość
wyniosła 19,4 km, mając na uwadze częste zwalnianie w celach
fotograficznych nie jest najgorzej.
Następnym razem skupię się na samej
miejscowości Różnów, skałkach, podwieszanym moście. Miejsce na
pewno ma spory potencjał. Ja czekam na lato i możliwość wynajęcia
sobie kajaku.
LINK DO MAPY
|
Pierwszy postój w Roztoce |
|
W lewo na Jamną, prosto nad jezioro |
|
Pierwsza mała serpentyna... |
|
...szybko zostawiam ją za plecami |
|
Pierwszy szybki zjazd |
|
Widok na Jezioro Rożnowskie z Bartkowej |
|
Selfie musi być |
|
Ale beze mnie lepszy widok |
|
Kolejny podjazd na punkt widokowy |
|
Około 10% nachylenia |
|
Widok z góry w kierunku Tatr |
|
I prawie półmetek pętli wokół jeziora |
|
Okolice Tęgoborza |
|
Czas na kawę |
|
Wspinaczka w Juście, widok piękny |
|
Coraz wyżej / Just |
|
Widok na zamek Tropsztyn |
|
Zasyfiony parking |
|
Coraz bliżej Czchowa |
|
Jezioro Czchowskie |
|
Uwaga - do Ostrowa samą ścieżką rowerową nie da się dojechać. Do Zakliczyna tak. |
|
Dunajec w Zakliczynie |