Rok temu byłem w galerii handlowej i wstąpiłem do pewnego sportowego sklepu na M. Mając już Rometa Mustanga, nie zwracałem uwagi na rowery MTB. Moją uwagę przykuł za to Huragan 2. Waga poniżej 10 kilogramów, ta cienka opona. I ogólna lekkość przypominająca gazelę. No zakochałem się. Zwłaszcza, że miałem kiedyś szosę od Rometa z lat 80’ i wiem jakie to ma możliwości. Ponad 20 letni rower jakie ma możliwości… To jakie musi mieć ten. Wyszedłem ze sklepu ale ziarno zostało zasiane.
Mija ponad rok. W tym czasie oprócz wjazdu m. in. na Radziejową,
Trzy Kopce Wiślańskie oraz bliższą Brzankę robię też mnóstwo tras stricte
szosowych. W tym wyjazd do Puszczy Niepołomickiej, do Biecza czy 200 km do Rzeszowa
i z powrotem. Na wyjazdach głównie stawiam na zwiedzanie i fotografowanie ale jako facet analizuję też
typowo cyferki, statystyki itd. Przeliczam sobie możliwe średnie, możliwe
maksymalne prędkości oraz czasy. Wyobraźnie pobudza też Strava, jeśli na
niektórych segmentach w okolicach domu jestem najszybszy pancernym Mustangiem
co byłoby gdybym miał taką właśnie gazelę. Nie mylić z rowerami holenderskimi
Gazelle. Na myśli mam wspomnianego Huragana.
Nadchodzi ten dzień. Sprawdzam modele w Internecie i dzwonię
do sklepu.
-Dzień dobry, czy mają Państwo dostępnego od ręki Huragana w
rozmiarze 53?
-Tak, mamy.
-Czyli mogę po niego teraz przyjechać i wyjechać nim na
kołach a nie w pudełku? Nie mam samochodu.
-Tak, może Pan, dokręcę wszystko i można wyjeżdżać.
Zbieram się szybko, zakładam słuchawki grające polski rap i
wychodzę w pośpiechu. Jestem w drodze. Dostaję telefon.
-Witam, dzwonił Pan w sprawie tego Rometa, niestety ale ma
rozwaloną dętkę.
-No to dętkę można chyba wymienić? – mówię od początku już
lekko poirytowany bo co to za problem. Kupuję rower za prawie 3000 zł (tak
wiem, macie Bianchi po 8 więc na takim za 3 nie da się jeździć, ale dla mnie 3000
to kupa kasy i wymiana dętki za 20 to raczej kropla w morzu)
-No w sumie mogę wymienić, tylko trzeba będzie chwilkę
poczekać.
-Spokojnie, jest 16, do 20 może Pan zdąży.
Jadę dalej. Pogoda dopisuje i już wizualizuje sobie jak
wracam do domu. Jeszcze zachowawczo ale na jakiejś prostej drodze na pewno
przycisnę i wyprzedzę kilka samochodów. Musiałbym nie znać siebie, żeby
wierzyć, że będzie inaczej. Z fantazji o nowej szosie znów wybija mnie przerwanie
piosenki i dzwonek telefonu.
-Ja w sprawie tego roweru – mówi już nieśmiały i delikatnie
zestresowany głos
-Słucham, co tym razem? Połowy kierownicy mu brakuje?
-No nie, ale nie mamy na sklepie dętki do tego koła.
-Jak do cholery możecie nie mieć dętki do roweru, który
sprzedajecie. Z resztą to nie jest jakiś rower z kosmosu, to chyba
najpopularniejsza budżetowa szosa Rometa.
-No przepraszam, ale nie mogę nic zrobić. Po weekendzie przychodzi
kolega, on się zajmuje rowerami poza pracą to przyniesie.
-Po weekendzie to ja już chce mieć kilometry za sobą. Macie
rower i przez dętkę go nie kupię? Dobra, kompromis, kupię tą dętkę w innym sklepie
i przywiozę. Może być? Opuści mi Pan cenę za dętkę i fatygę. – znajduję rozwiązanie
problemu
-Może Pan przywieź ale cen nie mogę zmienić.
-Acha, czyli sprzedajecie nie kompletny rower z rozwalonym
kołem ale w cenie w pełni sprawnego? Dobra, nie ważne, nie Pana wina z taką
polityką firmy. Będę.
I tu stało się coś o czym mówi się – widocznie tak miało
być. Wchodzę do sklepu tym razem na literę D. Przechodzę przez alejki z rowerami
i zatrzymuję się przy nim. Triban RC 120, z karbonowym widelcem, hamulcami tarczowymi
na pół metalicznych klockach, z geometrią endurance w szaro/błękitnym
malowaniu. Patrzę na oznaczenie rozmiaru – L. Idelnie, teraz tylko znaleźć
typka. O jest.
-Dzień dobry, chcę ten rower. Tylko chcę go w całości na
kołach gotowego do jazdy.
-Nie ma problemu. Chce się Pan przejechać?
-Nie, po przejechaniu 100 metrów dalej nic nie będę wiedział
a na 100 km mi go Pan nie da więc przejdźmy do formalności.
-Ok, już go ściągam (był u samej góry), sprawdzamy,
dokręcamy, Pan płaci i wyjeżdża rowerem w swoją stronę.
W końcu ktoś konkretny. Do tamtego sklepu daje tylko znać,
że odmawiam i niech sobie dętki zamówią. Guma nie sparcieje w ciągu roku…
W między czasie sprzedawca dokręca rower, drukuje mi jakieś
kwity i mówi, że mogę iść zapłacić ale wolę zostać przy dokręcaniu. To, że nie
mam wszystkim kluczy w domu do skręcania roweru nie znaczy, że nie wiem na co
zwrócić uwagę.
Po parunastu minutach rower jest gotowy, szybko płacę i
wychodzę. Teraz pierwsze 4 kilometry do domu.
Powrót do latach do kierownicy baranka to świetne uczucie |
Napęd 2x8 |
Linki i pancerze są zabezpieczone dodatkową gumą w miejscach styku z ramą i widelcem |
Był czarny Mustang, teraz czas na coś jasnego |
Linki poprowadzone są na zewnątrz, do tego muszę się przyzwyczaić |
Może nie w swoim naturalnym środowisku, ale tarnowskie klasyki musiałem objechać, tutaj Park Strzelecki |
Po szerokiej oponie i masywnym Mustangu to niesamowity przeskok |
Tutaj Triban na ul. Wałowej |
Tarnowski rynek |
Rozmiar roweru to L, mam 185 cm wzrostu i póki co jeździ się dobrze |
Tu pierwszy wyjazd na wzniesienia - Góra św. Marcina |
A tu już w naturalnym środowisku - Lasy Radłowskie |