Przejdź do głównej zawartości

Anegdota z dnia zakupu nowego roweru | Triban RC 120

    Rok temu byłem w galerii handlowej i wstąpiłem do pewnego sportowego sklepu na M. Mając już Rometa Mustanga, nie zwracałem uwagi na rowery MTB. Moją uwagę przykuł za to Huragan 2. Waga poniżej 10 kilogramów, ta cienka opona. I ogólna lekkość przypominająca gazelę. No zakochałem się. Zwłaszcza, że miałem kiedyś szosę od Rometa z lat 80’ i wiem jakie to ma możliwości. Ponad 20 letni rower jakie ma możliwości… To jakie musi mieć ten. Wyszedłem ze sklepu ale ziarno zostało zasiane.

    Mija ponad rok. W tym czasie oprócz wjazdu m. in. na Radziejową, Trzy Kopce Wiślańskie oraz bliższą Brzankę robię też mnóstwo tras stricte szosowych. W tym wyjazd do Puszczy Niepołomickiej, do Biecza czy 200 km do Rzeszowa i z powrotem. Na wyjazdach głównie stawiam na zwiedzanie  i fotografowanie ale jako facet analizuję też typowo cyferki, statystyki itd. Przeliczam sobie możliwe średnie, możliwe maksymalne prędkości oraz czasy. Wyobraźnie pobudza też Strava, jeśli na niektórych segmentach w okolicach domu jestem najszybszy pancernym Mustangiem co byłoby gdybym miał taką właśnie gazelę. Nie mylić z rowerami holenderskimi Gazelle. Na myśli mam wspomnianego Huragana.

    Nadchodzi ten dzień. Sprawdzam modele w Internecie i dzwonię do sklepu.

-Dzień dobry, czy mają Państwo dostępnego od ręki Huragana w rozmiarze 53?

-Tak, mamy.

-Czyli mogę po niego teraz przyjechać i wyjechać nim na kołach a nie w pudełku? Nie mam samochodu.

-Tak, może Pan, dokręcę wszystko i można wyjeżdżać.

Zbieram się szybko, zakładam słuchawki grające polski rap i wychodzę w pośpiechu. Jestem w drodze. Dostaję telefon.

-Witam, dzwonił Pan w sprawie tego Rometa, niestety ale ma rozwaloną dętkę.

-No to dętkę można chyba wymienić? – mówię od początku już lekko poirytowany bo co to za problem. Kupuję rower za prawie 3000 zł (tak wiem, macie Bianchi po 8 więc na takim za 3 nie da się jeździć, ale dla mnie 3000 to kupa kasy i wymiana dętki za 20 to raczej kropla w morzu)

-No w sumie mogę wymienić, tylko trzeba będzie chwilkę poczekać.

-Spokojnie, jest 16, do 20 może Pan zdąży.

Jadę dalej. Pogoda dopisuje i już wizualizuje sobie jak wracam do domu. Jeszcze zachowawczo ale na jakiejś prostej drodze na pewno przycisnę i wyprzedzę kilka samochodów. Musiałbym nie znać siebie, żeby wierzyć, że będzie inaczej. Z fantazji o nowej szosie znów wybija mnie przerwanie piosenki i dzwonek telefonu.

-Ja w sprawie tego roweru – mówi już nieśmiały i delikatnie zestresowany głos

-Słucham, co tym razem? Połowy kierownicy mu brakuje?

-No nie, ale nie mamy na sklepie dętki do tego koła.

-Jak do cholery możecie nie mieć dętki do roweru, który sprzedajecie. Z resztą to nie jest jakiś rower z kosmosu, to chyba najpopularniejsza budżetowa szosa Rometa.

-No przepraszam, ale nie mogę nic zrobić. Po weekendzie przychodzi kolega, on się zajmuje rowerami poza pracą to przyniesie.

-Po weekendzie to ja już chce mieć kilometry za sobą. Macie rower i przez dętkę go nie kupię? Dobra, kompromis, kupię tą dętkę w innym sklepie i przywiozę. Może być? Opuści mi Pan cenę za dętkę i fatygę. – znajduję rozwiązanie problemu

-Może Pan przywieź ale cen nie mogę zmienić.

-Acha, czyli sprzedajecie nie kompletny rower z rozwalonym kołem ale w cenie w pełni sprawnego? Dobra, nie ważne, nie Pana wina z taką polityką firmy. Będę.

 

    I tu stało się coś o czym mówi się – widocznie tak miało być. Wchodzę do sklepu tym razem na literę D. Przechodzę przez alejki z rowerami i zatrzymuję się przy nim. Triban RC 120, z karbonowym widelcem, hamulcami tarczowymi na pół metalicznych klockach, z geometrią endurance w szaro/błękitnym malowaniu. Patrzę na oznaczenie rozmiaru – L. Idelnie, teraz tylko znaleźć typka. O jest.

-Dzień dobry, chcę ten rower. Tylko chcę go w całości na kołach gotowego do jazdy.

-Nie ma problemu. Chce się Pan przejechać?

-Nie, po przejechaniu 100 metrów dalej nic nie będę wiedział a na 100 km mi go Pan nie da więc przejdźmy do formalności.

-Ok, już go ściągam (był u samej góry), sprawdzamy, dokręcamy, Pan płaci i wyjeżdża rowerem w swoją stronę.

W końcu ktoś konkretny. Do tamtego sklepu daje tylko znać, że odmawiam i niech sobie dętki zamówią. Guma nie sparcieje w ciągu roku…

W między czasie sprzedawca dokręca rower, drukuje mi jakieś kwity i mówi, że mogę iść zapłacić ale wolę zostać przy dokręcaniu. To, że nie mam wszystkim kluczy w domu do skręcania roweru nie znaczy, że nie wiem na co zwrócić uwagę.

    Po parunastu minutach rower jest gotowy, szybko płacę i wychodzę. Teraz pierwsze 4 kilometry do domu.

Powrót do latach do kierownicy baranka to świetne uczucie

Napęd 2x8

Linki i pancerze są zabezpieczone dodatkową gumą w miejscach styku z ramą i widelcem

Był czarny Mustang, teraz czas na coś jasnego

Linki poprowadzone są na zewnątrz, do tego muszę się przyzwyczaić

Może nie w swoim naturalnym środowisku, ale tarnowskie klasyki musiałem objechać, tutaj Park Strzelecki

Po szerokiej oponie i masywnym Mustangu to niesamowity przeskok

Tutaj Triban na ul. Wałowej

Tarnowski rynek

Rozmiar roweru to L, mam 185 cm wzrostu i póki co jeździ się dobrze

Tu pierwszy wyjazd na wzniesienia - Góra św. Marcina

A tu już w naturalnym środowisku - Lasy Radłowskie


Popularne posty z tego bloga

Stary Sącz - Szczawnica - Czerwony Klasztor

Podróż pociągiem             Bilet kupiłem dzień wcześniej. Na dworcu w Tarnowie jeszcze są tradycyjne kasy biletowe więc skorzystałem. Kupiłem bilet w jedną stronę na pociąg Pol Regio. Za bilet normalny z Tarnowa do Starego Sącza zapłaciłem 16,20 zł (na 28.04.2024) oraz 8,40 zł za rower. Co ciekawe za bilet powrotny za rower zapłaciłem tylko 4 zł. Jak to w Pol Regio bywa oczywiście ostatni wagon, rower w orientacji pionowej. Na plus – na haczyki pozakładali gumowe nakładki dzięki czemu nie niszczy się obręcz koła, tudzież szprychy. Pierwszy raz jechałem pociągiem z szosą i dzięki temu nie miałem problemu ze zmieszczeniem koła w uchwycie. Trasa choć wolnym tempem zleciała dość szybko, ładuje się tostami i kawą. W Starym Sączu wita mnie słońce jednak z niską temperaturą. Najlepszy znak aby wsiąść na rower i zacząć rozgrzewkowym, ale jednak intensywnym tempem. Ze Starego Sącza do Szczawnicy             Początkowo drogę znałem na pamięć, zaczynałem z tego samego miejsca podróż na Pr

Rożnów przez Filipowice (trasa widokowa) | Tropie

     W zeszłym roku bardzo spodobał mi się objazd Jeziora Rożnowskiego. Pogórze Ciężkowicko – Rożnowskie to chyba mój ulubiony region blisko domu. Jest piękny krajobrazowo. Według mnie jest zarówno łatwy jak i trudny w kontekście kolarstwa. Można objechać go w miarę po płask im , można też zaliczyć ostre podjazdy . Wybierając się w kolejną rowerową podróż miałem jasno określony cel , a mianowicie………..      Przejazd z Tarnowa do Zakliczyna - w padłem na Velo Dunajec w stronę Czchowa. P rzed zapor ą odb iłem na Chabalinę (dokładne miejsce widać na Stravie). Podjazdy, ostre, bardzo ostre, ale stosunkowo krótkie. Po drodze widok na zaporę w Czchowie. Kierowałem się dalej na szczyt Chabaliny . Po drodze, odwieczny problem w takich miejscach, a mianowicie psy spuszczone z łańcucha, szczekające i groźne, chyba, wolałem nie sprawdzać, bo nie wiadomo czym by się to dla mnie skończyło. Oceniłem więc realnie sytuację, szuter z mocnym podjazdem. Nie miałbym szans. Zrezygnowałem więc z wj

Skrzętla - Rojówka | Wieża widokowa pod Jaworzem | Przewyższenia nad Jeziorem Rożnowskim

Startuję jak zwykle w Tarnowie i kieruję się w stronę Dunajca. Tym razem jednak nie przekraczam rzeki a w Zgłobicach kieruję się nową ścieżką do Błonia. Trasa wiedzie wzdłuż Dunajca. Później przechodzi w ulicę jednak niezbyt ruchliwą zwłaszcza w sobotę rano. Mijam kolejno Dąbrówkę Szczepanowską, Janowice i Lusławice docierając do Zakliczyna. Tu krótka przerwa na śniadanie. Dalej unikając ruchu samochodowego wskakuję na Velo Dunajec aż do Filipowic. Zatrzymuję się na kilka zdjęć zapory w Czchowie. Od tego momentu aż do Łososiny Dolnej jadę już ruchliwą ulicą, po lewej stronie Jezioro Czchowskie oraz zamek w Wytrzyszczce. Zamek sezonowo jest czynny a bilet wstępu kosztuje 20 zł. Odpuszczam sobie te przyjemność, znam ciekawsze miejsca z dobrym widokiem na Jezioro Czchowskie jak i Rożnowskie np. TUTAJ . Przy samym lotnisku GPS znowu robi sobie ze mnie żarty i kieruje mnie szutrową drogą za lotniskiem. Jednak po powrocie na właściwe tory za kilkanaście kilometrów czeka mnie pierwsza wspinac