Brzankę miałem w planach już od
dłuższego czasu. Plany miały zrealizować się podczas ostatniego
wyjazdu, który opisałem tutaj. Jednak pogoda pokrzyżowała dalszą
wycieczkę. Skończyłem wtedy na Kokoczu. Ale minął niecały
tydzień a ja już byłem na wspomnianej górze, przy okazji
dokładając kolejną „setkę” do kolekcji i zaliczając po
drodze kilka kondycyjnych przygód.
Zacząłem w centrum Tarnowa, kierując
się nad Dunajec. Później wzdłuż rzeki dojechałem do Dąbrówki
Szczepanowskiej i Janowic mijając po drodze m.in. wjazd na wieżę
widokową oraz winnice. Na wieży byłem dwukrotnie, na winnice
przyjdzie czas.
Początek drogi nie jest wymagający
kondycyjnie, jedynie sama nawierzchnia dała się we znaki przez
deszcz, który padał dość intensywnie poprzedniego dnia. Pokonując
kolejne miejscowości dojechałem do podjazdu na Polichty. I tutaj
wskazówka – zaopatrzcie się w wodę i coś do przegryzienia
ponieważ po drodze nie mijamy zbyt dużo sklepów. Próżno również
szukać stacji benzynowych. Podjazd na Polichty nie jest bardzo długi
jednak nie ma podczas niego wypłaszczeń także jeśli chcemy go
wziąć „na raz” przynajmniej średnia kondycja jest wskazana.
Oglądając się do tyłu możemy już oglądać pierwsze ładne
widoki. A tych podczas trasy brakować nie będzie. Droga nie jest
ruchliwa więc możemy pozwolić sobie na odrobinę rozglądania się
bez zatrzymywania. W Polichtach kilka zdjęć, krótki przejazd po
lesie (przez wycinkę są tam niesamowite koleiny także jazdy nie
należy do przyjemnych). Postój przy kolejnej winnicy i decyzja –
pogoda nie najgorsza, zjeżdżam do Gromnika, zaopatruje się w
sklepie i ruszam na Brzankę.
Droga do Gromnika to w większości
zjazd, szybki asfaltowy zjazd. Jednak jeśli jedziemy pierwszy raz
lepiej czasem przycisnąć hamulec ponieważ jest kilka ostrych
zakrętów dodatkowo z odsypanym piaskiem. Mnie podczas zjazdu
spotkała inna nieprzyjemność. Jechałem w koszulce z zamkiem
błyskawicznym. Jadąc sobie spokojnie w dół, mając na budziku
około 60 km/h jakiś owad upolował okolice mojego mostka. Nie wiem
czy tylko uderzył czy jeszcze zdążył mnie ugryźć ale chyba ta
druga opcja ponieważ dosyć silny ból odczuwałem przez kilka
kolejnych dni.
W Gromniku znajdziemy większą ilość
sklepów, jest też ładny park. Można podładować akumulatory bo
przez kolejne kilkadziesiąt kilometrów będziemy jechać dosyć
ruchliwą drogą. Z Gromnika przez Chojnik i Siedliska dojeżdzam do
Lubaszowej. Tutaj odbijam w prawo przez most na rzece Białej. Rzut
oka na mapę i asfaltową drogą dojeżdżam do „parkingu”. Tutaj
zaczyna się droga przez las, samochodem dalej nie można wjechać.
Droga jest szeroka, nawierzchnia to ubity szuter, który z czasem
jest coraz mniej ubity i trafiamy na coraz większą ilość kamieni
i korzeni. Warto uważać. Ja byłem po deszczu i w niektórych
momentach przydają się silne ręce żeby nie ześlizgnąć się na
jednym z wyżej wymienionych. Oczywiście trasa nadal jest łatwa i
amator z przeciętną kondycją sobie poradzi, no ale mnie nie zawsze
wystarcza powolna jazda a tym bardziej zsiadanie w trudniejszych
momentach. Po około 30 minutach szutrem docieram na szczyt. I tutaj
uwaga – szczyt to nie wieża widokowa i schronisko. Szczyt jadąc
od strony Lubaszowej jest około 10 minut wcześniej (rowerem). Jest
oznaczony tabliczką na drzewie oraz kopczykiem kamieni. Widoczne w
galerii poniżej. Od szczytu do schroniska prowadzi nas droga z
przewagą piachu, ziemi, kamieni i korzeni. Jest delikatnie w dół i
naprawdę można tutaj sobie poszaleć ;)
Po kilku minutach jestem na szczycie.
Wieża widokowa – ja akurat nie trafiłem pogody na daleką
widoczność. Dookoła jest miejsce na ognisko, kilka tablic
informacyjnych. Ale przede wszystkim są już samochody i dla mnie za
dużo ludzi. Szybkie zdjęcia i lecimy dalej. A przede mną przednia
zabawa. Kieruję się w kierunku Ostrego Kamienia. Jest to szczyt,
który mimo że kosztował mnie trochę zdrowia serdecznie polecam o
niego zahaczyć. Obszar jest objęty ochroną jako pomnik przyrody
nieożywionej. Podobno biwakowali tu Szwedzi a później było to
miejsce ślubów i sądów Cyganów. Po szczegóły odsyłam do Wujka
Googla, wolę skupić się na drodze. A ta była jedną z
trudniejszych ze względu na to jak poprowadził mnie GPS. Polecam
sobie wcześniej przyswoić turystyczną mapę żeby nie męczyć się
tak jak ja.
Od samej Brzanki droga to bajka.
Większości delikatnie w dół, sporo kamieni ale bez obaw można
jechać około 35-40 km/h. Widoczność daleka także w nikogo nie
wjedziemy. Droga jest szeroka także zawsze będziemy mieli miejsce
aby ominąć ewentualną przeszkodę. Ale w pewnym miejscu zaczął
się mój problem. Zamiast odbić w prawo, pojechałem zgodnie z
zaleceniem GPSa prosto, skręcając w prawo dopiero jakieś 300
metrów dalej. I może szybciej bym się połapał gdyby nie to, że
zarówno jedna droga jak i druga była rozjechana przez ciężki
sprzęt. To ogólnie zmora naszych lasów i szlaków. Te nie są
dobrze oznaczone. Oznaczenia co 20 metrów widziałem w miejscu gdzie
nie było kompletnie żadnej innej drogi, a jeśli jest rozwidlenie –
oznaczenia nie ma. Droga zaczęła prowadzić pod górę i być coraz
gorszej jakości oraz coraz mocniej zarośnięta. W końcu
nachylenie, powalone drzewa, pocięte gałęzie uniemożliwiły
jazdę. I teraz dwie opcje – zawrócić i poszukać innej drogi
albo rower na plecy i wspinamy się. Jako, że nie zawracam, kląc
nie tak całkiem pod nosem wtargałem się na górę. Tutaj już
normalny szlag obfitujący w kamienie i korzenie ale przynajmniej
jasny i logiczny ;)
Dojechałem, porobiłem zdjęcia,
zjadłem wszystkie batony jakie miałem, widok z góry choć
częściowo zasłonięty przez las jest całkiem przyjemny.
Rower na szczęście dał radę mimo
naprawdę, chwilami, ciężkich odcinków. Teraz pozostało zjechać
do Ryglic. Trasa przez las jest szybka ale obfitująca w kolejny i
dwa ostre skręty. Kogoś bez doświadczenia w szybkich leśnych
zjazdach może wyrzucić w drzewa. Ja wielkiego doświadczenia nie
mam także hamulec był mi bliski :) Po szczęśliwych i mimo
wszystko szybkim zjeździe dojeżdżamy do asfaltu. A tutaj aż się
prosi przycisnąć. Nie namawiam do szybkiej jazdy. Ale prędkość
60-70 km/h po noszeniu roweru na plecach wynagradza, oj wynagradza. I
tak do samego centrum Ryglic. Rynek jest całkiem ładny. Ładniejszy
niż kolejna część trasy, już powrotnej. Między Ryglicami a
Zalasową dopadł mnie lekki kryzys. Zero cienia, trasa delikatnie w
górę ale przez dłuższy czas, do tego leciałem na oparach wody a
do samej Zalasowej (około 7 km) sklepu nie uświadczyłem. W
Zalasowej picie, batony i powrót tą samą drogą, którą jechałem
ostatnio przy okazji wyjazdu na Kokocz. Także odsyłam do tamtego
tekstu :)
Podsumowując trasa w takiej formie jak
ja ją pokonałem jest raczej dla średnio – zaawansowanych. Nie
jest bardzo wymagająca technicznie jednak zaliczymy podczas niej
sporo podjazdów. Zarówno krótkich i stromych jak i tych moim
zdaniem bardziej uciążliwych – dosyć łagodnych ale dłuuuugich.
Zawsze możemy sobie trasę podzielić na dwie wycieczki – Polichty
i osobno Brzanka. Dzięki temu do pokonania zostanie nam jeden
podjazd, zjazd i prostą drogą powrót do Tarnowa.
W Siedliskach można również wsiąść
do pociągu. Od Gromnika z kolei bardzo blisko jest już do Ciężkowic
a tam znajdziemy malownicze Skamieniałe Miasto. Okolica na pewno w
kolarskim potencjałem. Oprócz fragmentu Gromnik – Lubaszowa oraz
Ryglice – Tarnów na trasie nie ma dużego ruchu. A i na Brzance
można zjeść coś na ciepło i się przespać. Ale aktualne godziny
otwarcia lepiej sprawdzać na bieżąco, coś tam remontowali,
ogólnie no może się pozmieniać.
Na pokonanie całej trasy warto
zarezerwować przynajmniej pół dnia, chyba, że ktoś robi tyle
zdjęć co ja to wtedy i 3/4 może być trochę za mało.
Zostawiam Was z dosyć obszerną
relacją. Pod zdjęciami opisy. Do następnego!
MAPA
|
Początek drogi wzdłuż Dunajca / Zgłobice |
|
Tak jak pisałem, było mokro ;) |
|
Początek drogi a błoto już miałem wszędzie |
|
Okolice Wróblowic |
|
Podjazd na Polichty, jeszcze miałem ochotę się głupio uśmiechać ;) |
|
Polichty |
|
Panorama, trochę poniżej winnica |
|
Winnica Sucha Góra w Polichtach |
|
Nadal Polichty... |
|
Rozjechany las w Polichtach |
|
I kierunek Gromnik |
|
Rzeka Biała / Lubaszowa |
|
Mapa w Lubaszowej |
|
Początki podjazdu już po szutrze na Brzankę |
|
Tak jak wspominałem - coraz więcej kamieni |
|
Szczyt Brzanki, można przeoczyć ale... |
|
...kopczyk pomoże zobaczyć właściwy szczyt ze szlaku |
|
Czasy oczywiście dotyczą pieszych, stąd do bacówki jest około 5-10 minut rowerem |
|
A trasa zachęca żeby trochę przycisnąć :) |
|
Panorama z wieży widokowej |
|
Stamtąd przyjechałem |
|
Kompletnie idiotyczna mapka |
|
W drodze na Ostry Kamień znowu można poszaleć :) |
|
Ten mini-podjazd bierzemy siłą rozpędu :) |
|
Tu się głupio uśmiecham zamiast pojechać tamtą drogą, tu zaczną się problemy |
|
Początkowo całkiem, całkiem... |
|
...ale im dalej tym gorzej... |
|
...aż rower skończył na moich plecach |
|
Przyjemne to nie było |
|
Pozostała część szlaku na Ostry Kamień już bezproblemowo |
|
No i mamy szczyt |
|
Urokliwe miejsce, oprócz tego głupiego napisu |
|
Selfie ze skałek musi być |
|
Chwilka resetu |
|
Ostatnie zdjęcia |
|
I powoli przygotowanie do zjazdu |
|
Jeszcze rzut oka na częściowo zasłoniętą panoramę |
|
I odrobina przyjemności |
|
Jednak ostrożność wskazana |
|
Ostatni rzut oka na Pogórze Ciężkowickie |
|
W Ryglicach można podziękować, że nic nie złamałem i już droga do domu :) |